Pluton od dawna uchodzi za jednego z największych dziwaków Układu Słonecznego. Choć przez wiele lat klasyfikowany był jako dziewiąta planeta, dziś wiemy, że to planeta karłowata i mieszkaniec Pasa Kuipera – obszaru za orbitą Neptuna pełnego lodowych obiektów. Tym, co wyróżnia Plutona najbardziej, jest jego niezwykła orbita.
Podczas gdy orbity ośmiu planet są prawie kołowe i leżą w jednej płaszczyźnie, ścieżka Plutona jest mocno eliptyczna i nachylona. Ekscentryczność jego orbity wynosi aż 0,25, co oznacza znaczne odchylenie od koła – dla porównania orbita Ziemi ma wartość zaledwie 0,0167. Dodatkowo Pluton porusza się pod kątem 17,4 stopnia względem płaszczyzny ekliptyki, podczas gdy większość planet wykazuje nachylenie liczone w pojedynczych stopniach.
Skąd takie różnice? Odpowiedzialny jest w dużej mierze Neptun, który w odległej przeszłości przesunął się na zewnątrz, oddziałując grawitacyjnie na mniejsze ciała. Pluton został „wciągnięty” w rezonans 3:2 – oznacza to, że na każde trzy okrążenia Neptuna wokół Słońca przypadają dwa okrążenia Plutona. Dzięki temu układ jest stabilny i nigdy nie dochodzi do kolizji, nawet jeśli orbity obu obiektów się przecinają.
Dodatkowo, w momencie gdy Pluton znajduje się najbliżej Słońca, jego orbita wynosi go ponad płaszczyznę planet, co czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym. Symulacje wskazują, że ta konfiguracja jest utrzymywana nie tylko przez Neptuna, ale też przez subtelne oddziaływania Jowisza i Urana.
Choć Pluton bywa postrzegany jako samotnik, nie jest jedyny z dziwną orbitą. Inne planety karłowate, jak Eris czy Makemake, również mają wyraźnie nachylone i wydłużone ścieżki. Badania takich obiektów pomagają lepiej zrozumieć historię migracji planet olbrzymów i ewolucję całego Układu Słonecznego.
To pokazuje, że Pluton, choć zdegradowany do rangi planety karłowatej, nadal pozostaje kluczem do odkrywania największych tajemnic naszego kosmicznego sąsiedztwa.
Ilustracja została przygotowana z użyciem AI na bazie oryginalnego zdjęcia w celu zachowania spójności wizualnej.
Pełna treść źródłowa: Live Science



