Nowe symulacje klimatyczne wskazują, że to nie lodowce, lecz wulkany mogły sprowadzić lód na Marsa. Zespół badaczy z Arizona State University, kierowany przez Sairę Hamid, przeanalizował erupcje sprzed 4 miliardów lat, kiedy Czerwona Planeta była znacznie bardziej aktywna geologicznie. Każdy wybuch wyrzucał w atmosferę ogromne ilości pary wodnej, która w zetknięciu z mroźnym powietrzem natychmiast zamarzała i opadała na powierzchnię. Według modeli, jedna trzydniowa erupcja mogła pozostawić nawet pięciometrową warstwę lodu.
Klucz tkwi jednak w tym, co stało się później. Jeśli popiół, pył lub lawa szybko przykryły te osady, warstwa lodu została skutecznie odizolowana od słońca i cienkiej atmosfery. Dzięki temu mogła przetrwać miliardy lat, nawet w równikowych rejonach, gdzie lód nie powinien istnieć. Wulkany mogły też uwolnić do atmosfery dwutlenek siarki i inne gazy, które spowodowały globalne ochłodzenie — tzw. „marsjańską zimę”. W tym czasie zamarzanie wody mogło trwać dłużej, tworząc coraz grubsze pokłady lodu.
Najbardziej prawdopodobnymi źródłami tych złóż są Syrtis Major i Apollinaris Mons — dawne wulkany położone w pobliżu obszarów, gdzie współczesne sondy wykrywają silne sygnały wodoru. To może oznaczać, że właśnie tam znajdują się podpowierzchniowe rezerwuary lodu. Jeśli przyszłe misje potwierdzą ich obecność, będzie to ogromna szansa dla załogowych wypraw. Lód w pobliżu równika to potencjalne źródło wody pitnej, tlenu do oddychania i paliwa rakietowego. A dla astronautów każdy gram mniej startujący z Ziemi to więcej szans na powrót. O badaniach informuje serwis ScienceAlert, powołując się na publikację w Journal of Geophysical Research: Planets.
Pełna treść źródłowa: https://www.sciencealert.com/when-fire-brought-ice-to-mars
Ilustracja została przygotowana z użyciem AI na bazie oryginalnego zdjęcia w celu zachowania spójności wizualnej.
Pełna treść źródłowa: Universe Today



