Skip to main content

Czarne dziury kojarzą się z nieustannym pochłanianiem materii, lecz wiele z nich przez długi czas pozostaje uśpionych. Taki właśnie stan dotyczył super masywnej czarnej dziury w centrum galaktyki SDSS1335+0728, aż do 2019 roku, kiedy to niespodziewanie się „obudziła”, emitując intensywne promieniowanie optyczne i rentgenowskie. To niezwykłe zjawisko, które astronomowie nazwali „Ansky”, było obserwowane w czasie rzeczywistym dzięki satelitom ESA, takim jak XMM-Newton, oraz teleskopom NASA, m.in. Chandra i Swift.

Zwykle czarna dziura przyciąga materię, która tworzy wokół niej dysk akrecyjny. Gdy coś – na przykład gwiazda – zostaje rozerwane przez grawitację czarnej dziury, materia ta tworzy charakterystyczne rozbłyski. Jednak w przypadku Ansky nie zaobserwowano zniszczenia gwiazdy. Zamiast tego pojawiły się regularne i silne erupcje rentgenowskie co około 25 dni. Sugeruje to, że przez dysk akrecyjny może przelatywać jakiś obiekt, nie ulegając zniszczeniu, ale powodując fale energetyczne – niczym łódź przecinająca taflę wody.

Erupcje Ansky są dziesięciokrotnie dłuższe i jaśniejsze niż znane dotąd quasiperiodic eruptions (QPEs), czyli powtarzalne flary rentgenowskie obserwowane w niektórych galaktykach. Każda z nich uwalnia sto razy więcej energii niż wcześniejsze znane przypadki. To wyzwanie dla obecnych modeli i teorii, które nie przewidywały takich parametrów.

Astronomowie uważają, że dalsze obserwacje Ansky mogą rzucić nowe światło na naturę QPEs i rozwój supermasywnych czarnych dziur. Co więcej, eksplozje takie mogą generować fale grawitacyjne, które w przyszłości może wychwycić europejska misja LISA. Dzięki takim odkryciom nauka zyskuje niepowtarzalną okazję, by lepiej zrozumieć najbardziej ekstremalne zjawiska we Wszechświecie.

Źródło: Universe Today