Podczas przygotowań do pokazu w nowojorskim planetarium Hayden niespodziewanie dokonano odkrycia, które może zrewolucjonizować wiedzę o najdalszych granicach Układu Słonecznego. Zamiast znanej, kulistej struktury, Obłok Oorta – obszar pełen lodowych ciał krążących wokół Słońca – okazał się mieć spiralny kształt.
Zjawisko to po raz pierwszy zauważyła astrofizyczka Jackie Faherty podczas wizualizacji symulacji przygotowanej przez Davida Nesvornego. Początkowo sądzono, że to błąd graficzny, ale dalsze analizy potwierdziły, że spiralna forma rzeczywiście wynika z danych fizycznych. Jak się okazało, taką strukturę tworzy grawitacyjne oddziaływanie Galaktyki – tzw. pływ galaktyczny – który skręca orbity lodowych obiektów w wewnętrznej części Obłoku Oorta.
Obłok Oorta to najdalszy obszar Układu Słonecznego, rozciągający się nawet 1,5 roku świetlnego od Słońca. Składa się z pozostałości po formowaniu się planet. Choć nigdy nie był bezpośrednio obserwowany, to właśnie stamtąd pochodzą komety o bardzo wydłużonych orbitach.
Potwierdzenie obecności spirali wymagało tygodni symulacji przy użyciu superkomputera NASA. Wszystkie testy pokazały ten sam wynik – spiralna struktura istnieje w danych. Trudnością pozostaje jej bezpośrednia obserwacja – obiekty w Obłoku Oorta są niewielkie i bardzo odległe. Teleskop Vera Rubin w Chile może pomóc, choć najprawdopodobniej odkryje tylko dziesiątki, a nie setki potrzebnych do wizualizacji obiektów.
To odkrycie ukazuje, jak ważna jest wizualizacja danych w nauce. Obłok Oorta – być może kryjący składniki życia – nie jest odizolowany, lecz dynamicznie kształtowany przez Galaktykę. A dzięki przypadkowi w planetarium, nasze rozumienie Układu Słonecznego właśnie się zmienia.
Źródło: Yahoo News