Choć może to brzmieć niezwykle, czarne dziury wydają się być hologramami. W latach 80-tych fizyk Jacob Bekenstein odkrył, że kiedy dodajemy pojedynczy bit informacji do czarnej dziury, jej powierzchnia rośnie o dokładnie jedną jednostkę Plancka. Długość Plancka to najmniejsza możliwa do zmierzenia odległość, około 10^-35 metra, ważna ponieważ to na tym poziomie nasze rozumienie fizyki całkowicie się załamuje. Uważa się, że wymaga to kwantowej teorii grawitacji, by zrozumieć, co się dzieje.
Okazuje się, że informacje wprowadzane do czarnej dziury są bardziej związane z jej powierzchnią niż objętością. Wszystkie trójwymiarowe informacje o tym, co tworzy i wpada do czarnej dziury, wydają się być zakodowane na jej dwuwymiarowej powierzchni. To prowadzi do wniosku, że czarne dziury są hologramami.
Co czarne dziury mają wspólnego z hologramami? Dlaczego miejsca, w których spotykają się mechanika kwantowa i grawitacja, czyli horyzonty zdarzeń czarnych dziur, działają w sposób przeciwny do intuicji, reagując na informacje bardziej na powierzchni niż w objętości? Natura próbuje nas czegoś nauczyć, ale możemy zrozumieć tę lekcję tylko przez słabe echa.
Jeśli czarne dziury są hologramami, a są one manifestacją kwantowej grawitacji, to być może zaczynamy dostrzegać, że kwantowa teoria grawitacji musi być holograficzna, co ma ogromne implikacje nie tylko dla fizyki matematycznej, ale i dla rzeczywistości jako takiej. Zasada holograficzna mówi, że żyjemy w hologramie. Kolejna, być może ostatnia, rewolucja grawitacyjna zaczyna się od obserwacji, że czarne dziury to regiony o maksymalnej entropii we wszechświecie, a ich konsumpcja informacji powoduje, że to ich powierzchnia, a nie objętość, rośnie proporcjonalnie. Kończy się to zupełnie nowym rozumieniem grawitacji.
Źródło: Universe Today