Mgławica Ślimak (NGC 7293) to jedno z najbardziej znanych obiektów astronomicznych, położone około 650 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Wodnika. Przez lata była obserwowana zarówno przez amatorów, jak i profesjonalnych astronomów. Teraz jednak najnowsze badania sugerują, że w jej centrum znajduje się coś niezwykłego – szczątki rozbitej planety.
Mgławica Ślimak to klasyczna mgławica planetarna, czyli pozostałość po gwieździe podobnej do Słońca, która pod koniec swojego życia odrzuciła zewnętrzne warstwy gazu, pozostawiając w centrum gęsty, gorący biały karzeł. W tym przypadku tym białym karłem jest WD 2226-210. Od dawna wiadomo, że Mgławica Ślimak emituje silne promieniowanie rentgenowskie, ale dopiero teraz naukowcy odkryli jego możliwe źródło.
Najnowsze obserwacje przeprowadzone przez kosmiczne teleskopy rentgenowskie Chandra i XMM-Newton wskazują, że promieniowanie pochodzi z procesu pochłaniania przez białego karła materii planetarnej. Astronomowie przypuszczają, że w przeszłości wokół gwiazdy istniała duża, gazowa planeta, przypominająca Jowisza. Z czasem jej orbita uległa destabilizacji, a potężna grawitacja białego karła rozerwała planetę na fragmenty, które teraz stopniowo spadają na jego powierzchnię.
Istnieją dowody na to, że w przeszłości wokół WD 2226-210 krążyła planeta o wielkości Neptuna, której orbita trwała zaledwie trzy dni. Najnowsze badania sugerują jednak, że mogła istnieć jeszcze większa planeta, przypominająca Jowisza, która została zniszczona. Grawitacyjne interakcje z innymi planetami mogły przesunąć jej orbitę bliżej gwiazdy, aż w końcu znalazła się zbyt blisko i uległa rozerwaniu.
Obserwacje prowadzone w latach 1992, 1999 i 2002 wykazały stałą jasność emisji rentgenowskiej, co potwierdza teorię o stopniowym opadaniu materii na białego karła. Ponadto zarejestrowano subtelną periodyczność w sygnale rentgenowskim – co 2,9 godziny pojawia się niewielka zmiana jasności, co może wskazywać na pozostałości planety krążącej w ekstremalnie bliskiej orbicie wokół gwiazdy.
Naukowcy rozważali również możliwość, że zamiast planety rozerwaniu uległa niewielka gwiazda o małej masie, ale uznali to za mniej prawdopodobne. Gwiazdy tego typu, choć mają rozmiary podobne do Jowisza, są znacznie masywniejsze i trudniej byłoby je zniszczyć w taki sposób.
To odkrycie jest kolejnym dowodem na to, że śmierć gwiazdy może mieć dramatyczne konsekwencje dla otaczających ją planet. W przyszłości badania takich mgławic mogą pomóc w lepszym zrozumieniu procesów ewolucji układów planetarnych i losów planet po śmierci ich macierzystych gwiazd.
Źródło: Universe Today