Czarne dziury od zawsze fascynowały naukowców swoją potężną energią. Ich niezwykła grawitacja powoduje, że gaz rozgrzewa się do tak wysokich temperatur, że przekształca się w plazmę, a potężne pola magnetyczne wyrzucają tę plazmę z prędkością bliską prędkości światła. Jest to ogromna ilość energii, która budzi pytanie, czy da się ją jakoś wykorzystać. W 1969 roku Roger Penrose zaproponował teoretyczne rozwiązanie, które zakładało, że można pozyskać energię z czarnej dziury, wrzucając do niej „śmieci”. Ta koncepcja była jednak trudna do zrealizowania. Rok później, w 1971, rosyjski fizyk Jakow Zeldowicz odkrył, że nie trzeba wcale latać tak blisko czarnej dziury, by zyskać energię. Według jego obliczeń, obracające się ciała mogą wzmacniać fale elektromagnetyczne, co oznacza, że takie zjawisko można badać nawet w laboratorium.
W praktyce, aby zaobserwować efekt Zeldowicza, potrzeba bardzo szybko obracających się obiektów, a sam efekt jest minimalny. Jednak w 2020 roku zespół badawczy udowodnił, że podobny mechanizm działa z falami dźwiękowymi. Teraz ci sami naukowcy pokazali, że można to samo osiągnąć za pomocą fal elektromagnetycznych. Zastosowali specjalny obwód rezonansowy, który skierował falę magnetyczną na obracający się aluminiowy cylinder. Normalnie cylinder tłumiłby falę, ale kiedy wprawiono go w ruch, fale zostały wzmocnione, dokładnie tak, jak przewidywał Zeldowicz.
To odkrycie jest przełomowe, ponieważ potwierdza, że obracające się obiekty – w tym czarne dziury – mogą wzmacniać pola elektromagnetyczne. Ciekawym aspektem tego badania jest to, że eksperyment ten był stosunkowo prosty, a jego konstrukcja przypomina technologie używane w generatorach prądu w elektrowniach wiatrowych. Być może odpowiedzi na niektóre zagadki naukowe są bliżej, niż nam się wydaje – czasami wystarczy tylko inny sposób spojrzenia.
Źródło: Universe Today