Skip to main content

Wyobraź sobie teleskop, który potrafi dostrzec szczegóły na odległych planetach z niesamowitą precyzją, jakiej nie da się osiągnąć żadnym urządzeniem zbudowanym przez człowieka. Taki teleskop już istnieje – i jest nim nasze Słońce. Nie potrzebuje soczewek ani luster. Wystarczy jego ogromna masa i siła grawitacji, by stać się potężnym narzędziem do obserwacji kosmosu.

Zjawisko to wyjaśnił już Einstein – grawitacja zakrzywia światło. Im większa masa obiektu, tym silniejszy ten efekt. Słońce, jako największe ciało w naszym Układzie Słonecznym, potrafi działać jak gigantyczna soczewka. Promienie światła przechodzące blisko jego powierzchni zostają zakrzywione i skupione w jednym punkcie – jak w klasycznej soczewce. Wystarczy znaleźć się w odpowiednim miejscu, by zobaczyć rzeczy, które normalnie byłyby poza naszym zasięgiem.

Dzięki tej „soczewce grawitacyjnej” możliwe jest uzyskanie niesamowitej rozdzielczości – milion razy lepszej niż słynny Teleskop Horyzontu Zdarzeń. To pozwalałoby nam zobaczyć powierzchnię planet spoza Układu Słonecznego z dokładnością do jednego kilometra. Dla porównania: zdjęcia Ziemi w tej jakości ukazują wyraźnie rzeki, wybrzeża, a nawet chmury burzowe.

Jednym z potencjalnych celów takiego teleskopu jest planeta Proxima b, krążąca wokół najbliższej nam gwiazdy – Proximy Centauri. Wiemy, że może być podobna do Ziemi. Gdyby udało się wykorzystać soczewkę grawitacyjną Słońca, moglibyśmy dokładnie zbadać jej powierzchnię bez opuszczania Układu Słonecznego.

To nie fantazja – to realna możliwość oparta na znanych prawach fizyki. Największy teleskop w historii już istnieje. Potrzebujemy tylko sposobu, by z niego skorzystać.

Źródło: Universe Toaday